Ze ściany na ekrany, czyli czy można wykorzystać graffiti w filmie?

Tak jak są filmy i Filmy, tak i jest graffiti i są bazgroły.

Do tego są jeszcze murale. Trudno ustalić, czy stanowią one odrębną  od graffiti kategorię. Myślałam, że jestem na dobrym tropie, znajdując książkę War Art: Murals and Graffiti. Do czasu, kiedy natchnęłam się na Graffiti Murals: Exploring the Impacts of Street Art. Dobra wiadomość jest taka, że z prawnego  punktu widzenia, zazwyczaj nie jest to istotne, czy ogrywa ścianę z graffiti, czy z muralem. W większości przypadków nie będzie miało nawet dla filmowca znaczenia to, czy sztuka uliczna, bardziej bądź mniej prymitywna, jest chroniona przez prawo autorskie.

Jak to wygląda?

Kilka przykładów. Mam nadzieję, że te z Krakowa, nie znajdą się w wiernie oddającej klimat początku XX wieku, mega produkcji, Belle Epoque.

 

Zdj. Brak informacji o autorze, rozpowszechnione przez producenta Mr.Robot, http://www.usanetwork.com/mrrobot/photos/street-art-gallery

Zróbmy to jak graffiti

Czyli szybko. Dodatkowo też sPRAWNIE, czyli ucząc się na tym przykładzie tyle, ile się da.

1. Opisując powyższe zdjęcia, próbowałam ustalić autora tylko ostatniego. Pozostałe dwa, moim zdaniem, nie są utworami. Zrobił je ten sam artysta: Stanął Kliknął. Jego dzieła nie podlegają ochronie.

2. Ostatnie zdjęcie uznałabym za utwór. Co ciekawe, sam mural nie. Tak jak i całe mnóstwo innych fajnych obrazków na ścianach. Także tych banksujących. Dlaczego?? Dlatego:

Zdj. Brak inforamcji o autorze, rozpowszechnione przez producenta Mr.Robot http://www.usanetwork.com/mrrobot/photos/street-art-gallery, PS. Ocena tego zdj. jest trudniejsza, ale raczej Stanął Kliknął. Namiary daję dlatego, że to fajna galeria.

Prawa autorskie do murali, które są robione z szablonu, nie należą do Klęknął Prysnął. O prawa autorskie może się upominać co najwyżej ten, kto zrobił projekt, wedle którego wykonano szablon a potem wedle szablonu mural. Oczywiście nie wykluczam, że może to być jedna i ta sama osoba. Dodatkowo trzeba uwzględnić, że jeśli mural składa się z kompozycji obrazków z szablonu, to wszystko jako całość może już stanowić utwór. Twórczy charakter będzie się przejawiał w doborze elementów i kompozycji.

3. Jeśli ustalimy, że graffiti jest bazgrołem, niechronionym przez prawo autorskie, mamy spokój. Prawie. W przypadku niedbale wykonanych napisów odpada kwestia formy, pozostaje jednak treść. Graffiti nie jest jednak zwykle wykorzystywane do rozpowszechnienia najnowszego rozdziału powieści czy innej fraszki. W dodatku, patrząc z perspektywy mazideł krakowskich, wystarczy, że ktoś mi tylko powie, czy szpreidło jest „za Wisłą”, czy „za Cracovią”, to ja już będę w stanie przewidzieć, jakich słów na ścianie użyto. W takiej sytuacji,  można bazgroł nagrywać. W dodatku jeśli właściciel ściany nie ma nic przeciwko, można go zamalować, jeśli psuje obrazek.

4. Dla porządku trzeba dodać, chociaż dla działalności filmowca jest to prawie bez znaczenia, co następuje. Moim zdaniem, nie jest uzasadniony następujący tok myślenia: graffiti to nielegalne mazidło, wykonawca dopuścił się aktu wandalizmu, więc nie przysługują mu prawa autorskie do jego efektu. Nie przekonuje mnie to dlatego, że wówczas, zachowując jakieś zasady logiki wewnątrz systemu, trzeba by odmówić ochrony tekstom, których autor, przykładowo, narusza czyjeś dobra osobiste. Albo używa słów, powszechnie uważanych za obelżywe.

Uzasadniony byłby zakaz dystrybucji takiej książki a nie pozbawić twórcy praw autorskich. Poza tym w prawie autorskim do tego, co stanowi graffiti, nie chodzi tak naprawdę o kawałek cudzej ściany. To, co na niej powstało może być przecież wykorzystywane i opracowywane na różne sposoby. W zupełności legalne. Identyczny wzór może na przykład pojawić się na koszulce albo zostać przeniesiony na płótno. Tworzenie w zgodzie z prawem a prawo do efektu tworzenia to dla mnie dwie różne kwestie.

5. Wedle art. 33 PrAut., wolno rozpowszechniać utwory wystawione na stałe na ogólnie dostępnych drogach, ulicach, placach lub w ogrodach, jednakże nie do tego samego użytku.

Mówiąc po polsku, można taki mural czy graffiti utrwalić w filmie, ale nie można zacząć robić kurtek, wyszywając Mr. Robota wedle muralu. Jeśli graffiti wchodzi w kadr a jest wykonane na ścianie, na ogólnie dostępnym terenie, to nawet jeśli będzie ono utworem, można je pokazać w filmie. Bez pytania i bez płacenia. Uznaję, że graffiti jest „wystawione na stałe”, bo ze swojej istoty nie polega ono na chwilowej ekspozycji. To, że prędzej czy później zostanie zamalowane albo przez właściciela budynku, albo przez innych grafficiarzy, moim zdaniem nie ma znaczenia.

6. Gdyby ktoś miał wątpliwość czy graffiti jest w miejscu, o którym mowa w powyższym przepisie albo chodziłoby o projekt z założenia ograniczony czasowo, bo to tak naprawdę nie graffiti, tylko artystyczny performance na chwilowo wystawionej ściance, jest jeszcze jeden względnie użyteczny przepis. Przyda się, ale nie we wszystkich typach ujęć i produkcji. Jego treść nie jest zbyt komunikatywna, ale może chociaż ci, którzy mówią „włanczać”, napatrzą się na słowo „włączony”. Z art. 292 PrAut. wynika, że wolno w sposób niezamierzony włączyć utwór do innego utworu, o ile włączony utwór nie ma znaczenia dla utworu, do którego został włączony. 

Jeśli zatem w ujęciu nie chodzi tak naprawdę o graffiti, ale o coś, co się dzieje w jego okolicy i z punktu widzenia filmowca, mogłaby tam być równie dobrze biała ściana albo pusta przestrzeń, nie trzeba takiego obiektu w tle blurować.

7. A co jeśli filmowiec chce po prostu czystą ścianę? Większość bazgrołów ściennych nie jest chroniona przez prawo autorskie, więc można je zamalować. Jeśli chodzi o te, które są utworami, jest pewien przepis, na wypadek świadomej destrukcji. Art. 33. ust 2 PrAut, każe, by w razie podjęcia decyzji o zniszczeniu oryginalnego egzemplarza utworu plastycznego znajdującego się w miejscu publicznie dostępnym, właściciel jest obowiązany złożyć twórcy utworu lub jego bliskim ofertę sprzedaży, jeżeli porozumienie się z nim, celem złożenia oferty, jest możliwe. Górną granicę ceny określa wartość materiałów. Jeżeli sprzedaż nie jest możliwa, właściciel jest obowiązany umożliwić twórcy sporządzenie kopii bądź – zależnie od rodzaju utworu – stosownej dokumentacji.

W większości przypadków, dotyczących graffiti, powyższy przepis to tylko teoria. Po pierwsze, jeśli ktoś nielegalnie komuś zapaskudził ścianę, powstaje konflikt uprawnień. Tego, kto chce utrzymać swoją rzecz w stanie niezmienionym i tego, kto postanowił, że go jednak zmieni. Wydaje mi się, że grafficiarz w tym przypadku głową muru nie przebije.

Poza tym, zakładając że graffiti jest raczej robione nielegalnie i uwzględniając subkulturę, z której się wywodzi, słabo to widzę. Grafficiarz musiałby iść do sądu, przyznać się, że to on popełnił wykroczenie a teraz ma zamiar dochodzić roszczeń, bo mu zamalowano dzieło życia. Jedno z wielu zresztą.

Z muralami byłoby pewnie w praktyce inaczej dlatego, że te naprawdę zachwycające, powstają zwykle na czyjeś zlecenie. Czyli są legalne. Biorąc pod uwagę ich stopień skomplikowana, nie raz są robione przez długi czas i często na całej elewacji budynku. Do samego dachu. Oba te czynniki nie sprzyjają pracy pod osłoną nocy.

Podsumowując: w większości przypadków, żeby pokazać graffiti w produkcji filmowej, nie trzeba ani nikogo pytać o zgodę, ani płacić. W niektórych sytuacjach, za zgodą właściciela obiektu, można też graffiti zamalować.

UWAGA: przepisy dotyczące dozwolonego użytku i tzw. prawa panoramy, opisanego powyżej, mogą różnić się w poszczególnych państwach. Dotyczy to nawet obszaru UE. Kręcąc poza Polską, trzeba zawsze sprawdzić, na co pozwala prawo na danym terytorium.