Portale niedawno donosiły, że Warner Bros musi udowodnić, że duchy istnieją. Inaczej zapłaci 900 mln dolarów. Nieprawda. Musi udowodnić coś trudniejszego!!
Jakie kino, takie pozwy
Rozmach dotyczy i formy, i treści. Geralda Brittle, autor książki Demonolodzy pozywa ponad 20 podmiotów na 355 stronach. Są obrazki i plakaty. Jest też część pisma, poświęcona dowodom, pt. Diabeł tkwi w szczegółach. Wśród pozwanych są producenci, dystrybutor, scenarzyści i…10 podmiotów, których personalia nie są na razie znane powodowi. Jak ustali, to poda. Są wśród nich osoby wspierające w różny sposób produkcję filmową, w tym ubezpieczyciele, pożyczkodawcy i kontrahenci, zajmujący się utrwalaniem i dystrybucją od strony wyłącznie technicznej.
W mediach
Wedle przekazów medialnych, „[O]becność” i spin-offy z lalką Anabelle reklamowane są jako filmy oparte na prawdziwej historii Eda i Lorraine Warrenów, badaczy zjawisk paranormalnych. Sęk jednak w tym, że wyłączne prawa do ich przygód ma Gerald Brittle, który podpisał w 1978 roku umowę z małżeństwem i wydał książkę „Demonolodzy. Ed i Lorraine Warren”. No właśnie, sęk jednak w czym innym…
W teorii
Wbrew sugestiom, nie chodzi tylko o wyłączność na opisywanie historii życia Lorraine i Eda Warrenów. W takim przypadku, i w Stanach Zjednoczonych, i w Polsce, sprawa byłaby względnie prosta: producentowi nic do tego, na co i z kim umówiło się małżeństwo. Historia ich życia, jako zbiór informacji, faktów i anegdot, nie podlega ochronie. Jeśli jednak obiecali wcześniej komuś, że będzie miał wyłączność na mrożące krew w żyłach szczegóły, niech się mu teraz sami tłumaczą. I jakoś to ogarną. Producent jest poza tą umową i poza tym sporem.
W praktyce
Lorraine i Ed Warren zawarli trzy umowy. Poniżej ich wersje w bardzo krótkim metrażu.
Umowa 1. „Wydajemy książkę”
Występują: Prentice Hall jako Wydawca; Warrenowie jako oni sami; Powód jako Gerald Brittle aka Autor
Opis fabuły: Prentice Hall ma wydać książkę, której autorem jest Gerald Brittle, pt. The Demonologist. Na mocy umowy, wszelkie tzw. prawa zależne, czyli m.in. do ekranizacji książki, zostają przeniesione na Wydawcę. Warrenowie i Autor obiecują, że nie będą się angażować w produkcję jakiegokolwiek filmu o sprawach opisanych w książce lub o doświadczeniach Warrenów, jako badaczy zjawisk paranormalnych. Zakaz trwa tak długo, jak prawa autorskie do samej książki oraz autorskie prawa zależne.
Umowa 2. „Żeby było wiadomo, co wydaliśmy!!”
Występują: Warrenowie jako oni sami aka Podmioty Umowy; Powód jako Gerald Brittle aka Autor
Opis fabuły: umowa precyzuje, że autorem The Demonologist jest wyłącznie Gerald Brittle a Warrenowie to wyłącznie Podmioty Umowy z Autorem [EMPIKu, lepiej to uwzględnij w informacji o autorze polskiej edycji książki]. W miejsce skomplikowanych prawnie zdarzeń i ich konsekwencji proponuję konkluzję, że w ramach tego kontraktu, Autor przeniósł na Warrenów 50% udziału w prawie autorskim. Uzgodnili, że dla decydowania o tym, co i kto będzie robił z książką, potrzebna jest jednomyślna zgoda Podmiotów Umowy i Autora. Na mocy umowy, Warrenowie udzielają Autorowi wyłączności na korzystanie ze spraw Warrenów, akt i powiązanych z nimi materiałów, na czas trwania autorskich praw majątkowych do książki.
Umowa 3. „Wydajemy książkę 2”
Występują: Prentice Hall jako Wydawca; Warrenowie jako oni sami; Powód jako Gerald Brittle aka Autor
Opis fabuły: Do umowy „Wydajemy książkę” wprowadzono jedną zmianę: Wydawca i Warrenowie, z momentem złożenia podpisów, przekazują Autorowi wszelkie prawa zależne do książki The Demonologist, w tym prawo do zrobienia filmu, sztuki, słuchowiska czy serialu.
W liczbach
Od premiery Obecności, czyli ekranizacji The Demonologist, chociaż producent takiemu powiązaniu nieprzekonująco zaprzecza, seria filmów na podstawie doświadczeń Warrenów stale się wzbogaca i bogaci. Kontynuacje w postaci prequeli, sequeli i spinoffów, przynoszą gigantyczne zyski. Jak wynika z ogólnych obliczeń Autora, który bazuje na i tak niekompletnych informacjach, Obecność, Obecność 2 i Annabelle, przyniosły przychody w okolicach 895 mln dolarów. Nie uwzględnia to zysków z emisji w telewizji, VOD i innego korzystania z filmów poza salą kinową. Autor wskazuje, że do podanej sumy trzeba zatem coś dodać, ale też odjąć koszty. Media podchwyciły jednak powyższą kwotę jako wysokość żądanego odszkodowania.
W pozwie
Gerald Brittle twierdzi, że:
- skoro do niego należą autorskie prawa zależne do książki, nikt poza nim, nie mógł skutecznie udzielić zgody na zrobienie filmu na jej podstawie. Nie można decydować o prawach, których się nie ma. A skoro tak, to film powstał z naruszeniem praw autorskich, bo bez zgody uprawnionego podmiotu;
- prawa do samej książki stanowią współwłasność Autora i Warrenów a jakiekolwiek decyzje w zakresie praw autorskich, wymagają jednomyślności wszystkich uprawnionych a jego nikt o nic nie pytał;
- nawet jeśli producent upiera się, że filmy nie powstały w oparciu o książkę, ale doświadczenia życiowe Warrenów, też ma problem. Otóż prawa autorskie do dokumentacji, w tym notatek, nagrań, stenogramów i wszystkiego, co zostało utrwalone w związku ze śledztwami, należą do Brittle. Tylko on może udzielić zgodę na opracowanie ich w formie scenariusza.
Brittle wyraźnie oddziela historię i fakty od akt Warrenów. Twierdzi, że stanowią materiały, chronione prawem autorskim. Podkreśla, że mają mało wspólnego z prawdą, poza tym, że gdzieś żyli jacyś ludzie, którym coś się przydarzyło a potem opisali, co im się zdawało, że widzieli. Reszta to wyobrażenia Warrenów. Tak twierdzą też inni autorzy, współpracujący z Warrenami, którym małżeństwo poleciło załatać luki w opowieściach jakimś wirującym psem czy zakonnicą przechodzącą przez ścianę. Musi być poza tym powód, dla którego Most szpiegów i Zjawa (producentem jest jeden z pozwanych) były reklamowane jako „inspirowane prawdziwymi wydarzeniami” a Obecność – „film oparty na prawdziwych aktach Warrenów”. Akta owszem istnieją i w tym znaczeniu są prawdziwe. Opisane w nich zdarzenia…ani trochę. Poza zdrowym rozsądkiem przeczą temu miejscowe kroniki, podania o charakterze historycznym i zeznania świadków. Czasem samych Warrenów, opowiadających o swoich doświadczeniach w wywiadach.
W pozwie dokonano analizy scenariusza Obecności pod kątem podobieństwa do tekstu The Demonologist. Delikatnie mówiąc, nie ogranicza się ono do „głośny krzyk: AAAAA!!„. Nie bez znaczenia jest także cała promocja filmu, który był wprost przedstawiany jako ekranizacja książki. Scenarzyści zarzekają się, że producent polecił im, żeby tylko nie czytali tekstu Brittle, bo nie ma do niego praw. Nie jestem przekonana, komu służą te zeznania.
Mimo iż Brittle, moim zdaniem, jest górą, może odczuć zimny podmuch na karku. Wydaje mi się jednak, że z krzyżem bądź innym narzędziem, przybył mu z odsieczą jeden z przesłuchiwanych w sprawie ekspertów. W dodatku został on powołany przez pozwanych producentów.
Otóż w Umowie 2 „Żeby było wiadomo, co wydaliśmy!!”, jest wspomniane, że Brittle ma wyłączne prawo do korzystania z archiwum i akt Warrenów. Jeśli przyjmiemy, że jest to licencja wyłączna a nie przeniesienie praw, konsekwencje mogą być różne. Nie wchodząc w detale i odmienności w systemach prawnych, nie jest wtedy tak, że Brittle dostał prawa. Dostał upoważnienie do korzystania. W dodatku można się kłócić czy chodzi tylko o same materiały, czy też możliwość robienia w oparciu o nie filmów.
Tak wynika jedynie z interpretacji słownej kontraktu. Nie po raz pierwszy jednak, i nie ostatni, strony umowy piszą jedno a mają, albo mają uzasadnione prawo mieć, co innego na myśli.
Pozwani producenci powołali jako eksperta prawnika, specjalistę od umów w przemyśle rozrywkowym. Zadano mu pytanie, co się rozumie w branży przez „udzielenie wyłączności”. Zwrot ten jest często używany w kontekście „wszelkich praw, na wszystko, co związane z filmem”. Może być wykorzystywany zarówno przez wydawców, producentów filmowych jak i autorów. Zapytano: czy to tak zawsze, dlaczego tak szeroko?! A on na to: Bo studio chce mieć pewność, że pozyskało całość. To jest to, czego żąda, co ma za cel, więc należy wszystko opisać najszerzej jak się da. W innym celu, tego typu umów się nie zawiera. Kropka.
Epilog
Z pozwu wynika, że w paranormalne zjawiska, objawienia, projekcje i majaki, zdaje się wierzyć nawet sam prawnik Autora. Oczywiście wymaga od nich zgodności z faktami. Twierdzi, że Lorraine Warren nie mogła zobaczyć w jednej ze swoich wizji, że Bathsheba Sherman, nawiedzająca dom Perronów w filmie Obecność, powiesiła się za młodu. Otóż jak wynika z historycznych podań, zmarła sparaliżowana w swoim łóżku, mając lat 70!! Zagubienie się pomiędzy realem a paranormalnym światem, nie jest takie trudne. Prawdziwy wyczyn to wykazanie, że w show biznesie nie chodzi o pieniądze. Że kiedy jedna ze stron umowy mówi: Chcę pożreć wszystko! druga mogła usłyszeć: Daj mi, proszę, okruszek…
Proces ma się odbyć z udziałem przysięgłych. Samotny autor przeciwko gigantom przemysłu rozrywkowego. Mam wizję, iż prawo i tak nie odegra pierwszoplanowej roli.