W poprzednim wpisie pytałam czy agent scenarzysty musi być prawnikiem. Konkluzja była taka, że nie – jednak powinien znać się na prawie, w szczególności autorskim. A czy scenarzysta, decydując się na współpracę z danym agentem, musi zasięgnąć opinii prawnika? Nie musi, jednak zalecam szczególną rozwagę w odniesieniu do poruszonych poniżej kwestii.
Wizytówka agenta
Wbrew pozorom, nie jest nią tekturowy prostokącik bądź wirtualna wizualizacja informacji o kompetencjach i doświadczeniu agenta. Prawdziwą wizytówką jest umowa, na podstawie której ma zamiar współpracować ze swoimi klientami. Nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie, albo nawet wcale, o warunki finansowe. Niestety, zdarza się, że umowy proponowane przez agentów są niezrozumiałe, wewnętrznie sprzeczne lub wręcz niemożliwe do wykonania. Co gorsza, zdarza się, że jak już scenarzysta zorientuje się, że współpraca nie przebiega wedle klarownych reguł, najmniej jasne są zasady jej zakończenia. Warto zatem, przed podpisaniem umowy z agentem, skupić się nie tylko na paragrafie poświęconemu prowizji.
Na czym polega umowa…z agentem?
Powyższe zawahanie wynika z tego, że intuicyjnie chciałoby się nazwać taki kontrakt umową agencyjną. Nie byłoby to złe rozwiązanie, jednak, wbrew pozorom, agenci często proponują swoim podopiecznym współpracę na innych zasadach.
Umowa agencyjna została uregulowana w Kodeksie cywilnym (art. 758 i n.). Polega na tym, że przedsiębiorca – agent, czyli podmiot profesjonalnie zajmujący się usługami określonego typu, ma stale pośredniczyć, za wynagrodzeniem, przy zawieraniu z klientami umów na rzecz dającego zlecenie przedsiębiorcy albo do zawierania ich w jego imieniu. Do tego ostatniego, konieczne jest udzielenie pełnomocnictwa. Podsumowując, agent może albo poprzestać na szukaniu kontrahentów i przeprowadzać czynności faktyczne, konieczne do zawarcia umowy, albo podpisywać umowę w imieniu swojego klienta. W pierwszej sytuacji, to czy w ogóle dojdzie do nawiązania dalszej współprac zależy od dającego zlecenie. W drugiej, agent ma o wiele dalej idące kompetencje, ponieważ w powierzonym mu zakresie, sam decyduje czy, z kim i na jakich warunkach zawrzeć umowę. Typowym wynagrodzeniem agenta jest prowizja, której wysokość zależy od liczby zawieranych umów. W Kodeksie cywilnym przewidziano także obowiązek lojalności między stronami, możliwość ustanowienia wyłączności oraz konsekwencje wcinania się agentowi w jego działkę. Jeśli bowiem mimo przyznania agentowi wyłączności względem, przykładowo, obszaru terytorialnego lub danej grupy klientów, dający zlecenie sam zawiera tego typu umowy, nie korzystając z pośrednictwa, uniemożliwia swojemu agentowi uzyskanie prowizji.
W praktyce agenci proponują scenarzystom umowy różnego typu, często nie mające zbyt wiele wspólnego z „umową agencyjną”, poza nazwą. Często zresztą kodeksowa wersja umowy agencyjnej nie wchodzi w grę, bo większość scenarzystów nie prowadzi działalności gospodarczej. Współpraca z agentem może odbywać się na podstawie różnych relacji prawnych. Można podpisać umowę o świadczenie usług, udzielić określonego pełnomocnictwa. Nie musi to być klasyczna umowa agencyjna.
Należy szczególnie uważać na praktyki, które zamiast dążyć do umownego zapewnienia agentowi wyłączności na pośredniczenie w zawieraniu kontraktów danego rodzaju, paraliżują jakiekolwiek decyzje scenarzysty poprzez przeniesienie na agenta autorskich praw majątkowych. Zwykle na czas trwania umowy, ale biorąc pod uwagę, jak trudno często z przyczyn formalnych zakończyć współpracę – okres ten może się niepokojąco wydłużać.
Przykładowo, w umowie może znaleźć się postanowienie, iż agentowi „powierza się prawo reprezentacji i prawa majątkowe do utworów, których będą dotyczyły umowy, zawierane z kontrahentami”. Jeśli do przeniesienia praw dojedzie skutecznie, uzależnione jest to od poprawnego skonstruowania dalszych postanowień, scenarzysta traci możliwość podejmowania jakichkolwiek decyzji względem korzystania ze swojej twórczości. W przykładowej klauzuli jest mowa wyłącznie o prawach autorskich a nie prawach zależnych, a żeby zrobić film, konieczne jest uprawnienie do opracowania scenariusza w formie filmu, jednak to już w zupełności wystarczy, aby doprowadzić do patowych sytuacji. W przypadku typowej wyłączności, jej naruszenie przez scenarzystę zaowocuje koniecznością wypłacenia agentowi prowizji, mimo iż faktycznie nie pośredniczył on przy zawieraniu umowy. Przy przekazaniu praw autorskich, umowy zawierane przez scenarzystę na własną rękę będą po prostu nieważne.
Brak precyzji i konsekwencji
Nieumiejętne sformułowanie obowiązków stron umowy prowadzi do sytuacji, w której naprawdę nie wiadomo, na co się umówiono. W jednym paragrafie może być napisane, że agent ma prawo do reprezentowania scenarzysty, zarządzania jego prawami i pośredniczeniu w zawieraniu kontraktów, w innym, że agentowi wolno bez dalszego porozumienia przenosić prawa autorskie do utworów klienta. Zdarza się, że agent raz pisze o zarządzeniu prawami a kilka linijek dalej, że „nabywa prawo do eksploatacji praw autorskich”. Niektórzy agenci życzą sobie wyłączności a potem dodają, że jeśli scenarzysta będzie sam negocjował i podpisywał umowę, to ma przedłożyć ją do wglądu i akceptacji.
Najważniejsze to ustalić na czym ma polegać praca agenta i wyraźnie rozstrzygnąć o tym, iż umowa nie przenosi na niego żadnych praw do tekstów scenarzysty. Jest to rozwiązanie najbezpieczniejsze i pomagające uniknąć wielu nieporozumień.
Czy scenarzyście wolno podpisać umowę z agencją?
Przed zawarciem umowy z agentem, agencyjnej lub innej, scenarzysta powinien sobie przypomnieć czy powierzał zarząd prawami do swojej twórczości którejś z organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ). O ile w przypadku egzekwowania tantiem, należnych współtwórcom filmowym na podstawie przepisów ustawy o prawie autorskim, zakres kompetencji i sposoby działania różnych OZZ zbyt wiele się nie różnią, nie można tego powiedzieć o treści umów, podpisywanych z twórcami. Na ich podstawie dana OZZ uzyskuje kompetencje do zarządzania prawami względem repertuaru. Rzecz polega na tym, że odbywa się to na podstawie różnych konstrukcji prawnych, wybieranych wedle upodobania danej OZZ.
Jedna z nich, korzysta z enigmatycznej konstrukcji „przeniesienia powierniczego praw”. Zagadkowe są skutki takiej umowy. W niektórych okolicznościach, tam gdzie było to korzystne dla danej OZZ, twierdziła ona, że twórca nie może dalej sam przenosić praw na samodzielnie wynegocjowanych warunkach i że wszelkie zawierane z nim umowy są nieważne. Dotyczyło to także umów licencyjnych i uprawniających do zarządzania prawami. Z drugiej strony, kiedy przeszło się na grunt podatkowy, ta sama OZZ już bardzo niechętnie przyznawała się do bycia podmiotem, który z powodu posiadania praw, powinien zapłacić podatek VAT od dokonanej transakcji.
Z powyższego wynika, że niektóre OZZ mogą uważać, że umowa z agentem jest w ogóle nieważna i podważać umowy zawarte przy jego udziale lub wręcz przez niego, w imieniu scenarzysty. Inna opcja to uznanie, że umowa z agencją, jeśli zakres zarządu będzie pokrywał się co do pól eksploatacji z aktywnością agenta, stanowi naruszenie zobowiązania wobec OZZ. Bezwzględnie należy te kwestie ustalić, zanim podpisze się kolejną umowę.
Wynagrodzenie agenta
Dogadanie się co do wysokości prowizji, wyrażonej procentowo, to tylko jeden z problemów. Należy zwrócić szczególną uwagę, od którego momentu i po przeprowadzeniu jakich czynności, agent jest uprawniony do wypłaty wynagrodzenia. Dobrym zwyczajem jest doprowadzenie do zawarcia danej umowy, pomiędzy scenarzystą a producentem. Bywa jednak, że w umowach zdarza się zapis o wynagrodzeniu za sam fakt prowadzenia negocjacji. Niektórzy agenci proponują, by wynagrodzenie, bez względu na to, kto ostatecznie zawiera umowę z kontrahentem, wpływało zawsze na ich konto. Jest to uzasadnione, o ile agent podpisuje umowę w imieniu swojego klienta. Powyższe zapisy mogą się jednak zdarzyć także i w takich kontraktach, które jedynie upoważniają agenta do kontaktowana producentów ze scenarzystą i do ustalania ramowych warunków współpracy.
Należy także odpowiednio zdefiniować kwotę, od której liczona będzie prowizja. Zwykle rozsądną opcją dla scenarzysty jest dochód. Okres rozliczeń i moment, kiedy pieniądze mają wpłynąć na konto agenta lub scenarzysty, bo wszystko zależy od tego, jaki model współpracy wybiorą strony, zależy zwykle od częstotliwości współpracy i liczby zawieranych umów. Jeśli to agent wypłaca pieniądze scenarzyście, potrącając z nich swoje wynagrodzenie, najkorzystniejszym punktem odniesienia jest data zapłaty przez kontrahenta.
To już koniec!
Czasami nadchodzi on zdecydowanie za późno. Współpraca z agentem powinna opierać się na wzajemnym zaufaniu. Nie powinno być zatem tak, że agent ma prawo z dnia na dzień zrezygnować z pomocy scenarzyście. Twórca z kolei powinien dać pośrednikowi odpowiedni czas, na znalezienie nowego klienta. Widziałam umowy, które zakładały współpracę między stronami przez 5 lat a okres wypowiedzenia umowy przez pisarza, będącego także scenarzystą, wynosił 2 lata. Co istotne, aby postanowienie o wypowiedzeniu umowy agencyjnej, a więc nie każdej umowy z agentem, zawartej na czas oznaczony było skuteczne, strony w umowie muszą przewidzieć okoliczności, w których może dojść do jednostronnego zakończenia współpracy. Możliwość wypowiedzenia umowy bez podania przyczyny, za ustalonym okresem wypowiedzenia, jest dopuszczalna tylko przy umowach agencyjnych zawartych na czas nieoznaczony. Zastanawiając się, jak długo powinien trwać ów stan wygaszania umowy, można posłużyć się sugestią ustawodawcy. W kodeksie cywilnym wskazano w odniesieniu do umowy agencyjnej minimalne terminy, których nie można skracać. Są to miesiąc naprzód w pierwszym roku, dwa miesiące naprzód w drugim roku oraz trzy miesiące naprzód w trzecim i następnych latach trwania umowy zawartej na czas nieokreślony. Można wprowadzić tożsame postanowienia także do tych umów z agentami, które umowami stricte agencyjnymi nie są.
Biorąc pod uwagę brak standardów na rynku, trudno jest mówić o jakimkolwiek wzorze umowy pomiędzy scenarzystą a agentem. Bardzo często wykorzystuje się kontrakty przygotowane z myślą o pisarzach. Te jednak żądzą się inną dynamiką, odmiennym procesem negocjowania umów. Producent ponosi ryzyko finansowe innego rodzaju, niż wydawca a ostateczna decyzja o wyprodukowaniu filmu, zależy od wielu okoliczności. Kompetencje agenta, powierzone mu z myślą o branży wydawniczej, niekoniecznie sprawdzą się w przypadku produkcji audiowizualnych. Jedna zasada pozostaje jednak uniwersalna – umowy przed podpisaniem należy czytać. I to nie tylko w części, dotyczącej wynagrodzenia!
Tekst powstał na bazie artykułu, który został opublikowany w Nr 04/2020