Wolę, żeby moi słuchacze zrozumieli podstawowe zasady, niż zapomnieli bardzo szczegółowe przepisy. Zaproponowałam więc organizatorom #CopyCamp2016, że wyjaśnię prawo autorskie w 10 minut.
Niebawem będzie można zobaczyć moje wystąpienie online. Do tego czasu można zapoznać się z jego treścią w wersji statycznej. Bez mojego gestykulowania i tańczenia na scenie.
Dziesięć zasad, zamiast tysiąca przepisów
Jeśli ma być krótko, nie może być o przepisach. One się zmieniają, bywają niemądre albo w ogóle nie wiadomo, o co w nich chodzi. sPRAWNIE można opowiedzieć o zasadach. Te są względnie stałe i nieskomplikowane.
1. O czym jest prawo autorskie?
Źródło: Nonprofit Organizations, Cookie Monster Avatar,https://www.flickr.com/photos/nonprofitorgs/10174117234, CC: BY
Prawo autorskie jest o jedzeniu ciastek. Chodzi w nim o to, by mieć ciastko i zjeść ciasto. Z jednej strony ma starczyć dla twórcy i innych uprawnionych podmiotów (producentów filmowych, wydawców, pracodawców etc.), z drugiej coś uszczknąć ma społeczeństwo. Jego członkowie, na skutek korzystania cudzych utworów, sami, prędzej czy później,stworzą coś nowego. I koło się zamyka!
2. Jak poznać, czy coś jest chronione przez prawo autorskie?
Łatwiej jest powiedzieć, jakie elementy nie mają kompletnie wpływu na tę ocenę.
©: dzisiaj ten symbol nie ma związku z powstaniem ochrony autorskoprawnej. Istnieje ona od momentu ustalenia utworu, czyli wydobycia go z głowy, a nie od momentu zarejestrowania utworu w jakimś urzędzie. Nie ma zatem instytucji, która czuwałaby nad tym gdzie, na czym i kto go zamieszcza. Można go znaleźć na czymś, co obok utworu w ogóle nie leżało, jak również na chronionych utworach. Największy problem, zwłaszcza dla użytkowników Internetu, stanowi trzecia opcja. Cała masa chronionych utworów nie jest w żaden sposób oznaczona. Na © nie można zatem, być może niestety, polegać.
FORMA: prawo autorskie przyznaje ochronę bez względu na formę wyrażenia. Może nią być, przykładowo, słowo, obraz, symbol, film. Dzisiaj, coraz częściej, bywa nią kupa. Dosłownie i w przenośni.
POZIOM: prawo autorskie nie jest nagrodą dla szczególnie uzdolnionych. Chroni efekt twórczej i indywidualnej działalności. Jej przekaz, poziom merytoryczny i artystyczny, pozostają poza zainteresowaniem prawa. Jaki autor, taki utwór. Tyle!
AMBICJE: ochrona jest przyznawana niezależnie od tego, czy twórca miał zamiar coś stworzyć, czy w ogóle siebie za takiego uważa. Nie ma także znaczenia, w jaki sposób utwór zostanie wykorzystany.
Czym się różni utwór [od nieutworu: dopisek dla młodszych Czytelników]? Tym, że ma jedną nóżkę bardziej. W tym stwierdzeniu jest równie wiele podpowiedzi, co w wymogu bycia przejawem „twórczej działalności o indywidualnym charakterze”.
Ponownie: łatwiej powiedzieć, kiedy go nie ma, niż czym jest. Im bardziej sprecyzowane zadanie, im większe prawdopodobieństwo, że niezależnie od tego, komu powierzono by zadanie, efekt byłby w zasadzie taki sam, tym mniej miejsca na indywidualny i twórczy charakter.
POMYSŁY: nie są chronione przez prawo autorskie. I dobrze! Po pierwsze, od pomysłu do realizacji daleko (przypomnij sobie swoje statusy na fejsie, gdy miałeś akurat coś bardzo ważnego do zrobienia). Po drugie, dzięki temu nie jesteśmy skazani na jedną wersję programu o czarnym proteście. Monopol na pomyśl, może się skończyć wyłącznie źle.
KTO ZJE TO CIASTKO?: ustalając czy coś jest chronione przez prawo autorskie czy nie, trzeba zaglądnąć jak konsumpcję widzi ustawodawca. Czasem przesądza, że ciastko ma być w całości pożarte przez społeczeństwo. U nas jest tak w przypadku, m.in., tekstów ustaw, materiałów urzędowych, opublikowanych opisów patentowych czy prostych informacji prasowych. W innych państwach może być inaczej. Trzeba to zawsze sprawdzić!
3. Co to znaczy, że coś jest chronione prze prawo autorskie?
Oznacza to, że trzeba zadać uprawnionemu dwa pytania:
- czy mogę (skorzystać, wprowadzić zmiany etc.)? oraz
- za ile?
Nie wystarczy zapłacić, jakby co. DWA pytania.
4. Czasami nie trzeba pytać!
Fot. Amy, Thin Mints, https://www.flickr.com/photos/amylovesyah/5105961947, CC: BY
Czasem można ciastko nadgryźć. Wynika to z dozwolonego użytku. W zależności od celu spożywania ciastka, dozwolony użytek może być:
- osobisty lub
- publiczny
Zakresy obu ulegają zmianie, ze względu na nowe, pod względem technicznym, formy korzystania z utworów. Dozwolony użytek publiczny jest tym szerszy, im bardziej aktywne są poszczególne grupy, występujące w obronie interesów danej grupy społecznej.
Nie wolno gryźć na oko! Zawsze trzeba sprawdzić w przepisach, czy można dojść do nadzienia, czy też trzeba się zaspokoić polizaniem polewy.
5. Zasady korzystania
Jak już dokonało się ustalenia, że to, z czego chce się skorzystać to chroniony utwór, czas na kolejną dedukcję. Na jakich warunkach korzystanie jest możliwe? To zależy!
Jeśli zawarło się z uprawnionym umowę, trzeba postępować tak, jak się umówiło. Trzeba jednak uwzględnić nie tylko podpisane świstki papieru. Umowę zawiera się też wtedy, gdy uprawniony napisał na stronie internetowej co wolno a czego nie wolno robić z jego utworem a utwór się ściągnęło lub w inny sposób z niego skorzystało.
Jeśli umowy nie ma, można tyle, na ile pozwala dozwolony użytek.
6. Co z tymi umowami?
Charakterystyczne dla prawa autorskiego są dwie: o przeniesienie praw i licencyjna. Niektórzy porównują je, odpowiednio, do umowy sprzedaży albo najmu mieszkania.
Gdyby umowa najmu mieszkania, miała przypominać tę licencyjną, mogłaby zawierać takie postanowienia:
§6
1.Najemca, w zamian za czynsz, może:
a.ściągać buty w korytarzu;
b.gotować obiad w kuchni;
c.przechodzić z jednego pomieszczenia do drugiego;
d.załatwiać potrzeby fizjologiczne wyłącznie w toalecie i sypialni;
e.zapraszać gości, ale nie więcej, niż trzech na raz i przyjmować ich tylko w salonie, nie częściej, niż raz w miesiącu;
f. otwierać okna w każdym pomieszczeniu (…)
Byłoby to coś na wzór umówienia się, co do pól eksploatacji. Zasada jest taka, że trzeba wszystko, co się będzie robiło z utworem opisać. Nie wystarczy generalne sformułowanie „korzystać”. Każde korzystanie to potencjalne źródło dochodu i dotarcie do nowej grupy odbiorców. Dlatego właśnie umowy dotyczące praw autorskich są mocno rozbudowane.
7. W Internecie też obowiązuje prawo!
To jest zasada. Z przepisami gorzej, bo zwykle nie nadążają za potrzebami użytkowników netu. Można powiedzieć tyle: nawet jeśli coś jest publicznie dostępne i nie jest zabezpieczone przed ściąganiem, nie znaczy to, że można z tym zrobić co się chce. Patrz powyższe punkty.
8. Co się złamało?
Znalezienie odpowiedzi na to pytanie jest kluczowe. I nie zawsze należy jej szukać w obszarze prawa autorskiego! Jeśli kierowca przejechał komuś po nogach a poszkodowany napisze w pozwie, że dochodzi odszkodowania i zadośćuczynienia w związku ze złamaną…ręką, sędzia sam rozłoży ręce. Nie wolno mu poprawiać za powoda pozwu, i to jeszcze w takim DROBIAZGU jak to, co się złamało.
Prawo autorskie jest tylko jednym z systemów, funkcjonujących w ramach własności intelektualnej. Rękę od nogi odróżnia się intuicyjnie. Trudniej już idzie z utworami, znakami towarowymi, dobrami osobistymi czy tajemnicą przedsiębiorcy. Nie zawsze „łamie się” utwór i nie każde złamanie da się wyleczyć prawem autorskim!
9. Na niektóre zachowania pozwalają przepisy, ale nie pozwalają zasady!
To, że czegoś przepis nie zakazuje, nie oznacza, że zawsze wypada z tego korzystać. Są środowiska, które akceptują wyłącznie korzystanie z utworów dostępnych na wolnych licencjach. Mimo iż dozwolony użytek pozwala na więcej. Niektórzy autorzy przytaczają, kto jest autorem danego poglądu albo porównania. Nie zawsze wynika to z przepisów prawa. Czasem z uczciwości.
10. Zawsze warto wiedzieć więcej!
Powyższe zasady to szkic. Aby zrobić na jego podstawie coś konstruktywnego, wymaga uzupełnienia wedle indywidualnych potrzeb i zainteresowań.