Artykuły poświęcone linkowaniu, długością są zbliżone raczej do Woman who left, niż do krótkiego metrażu. Spróbujmy odwrócić te proporcje.
Po pierwsze, jeśli filmowiec zamieścił samodzielnie produkcję w Internecie lub pozwolił komuś na wrzucenie filmu do sieci, inni mogą zamieszczać do niego linki. Nie dotyczy to sytuacji, gdy film był udostępniany jako płatny, ktoś go ściągnął i odsyła później do serwera, na którym materiał jest już za darmo. Taki link nie jest legalny.
Po drugie, jeśli film trafił do Internetu bez zgody filmowca, żądania można kierować nie tylko do tego, kto film wrzucił, ale także do tego, kto do filmu linkował. Zwykle chodzi o usunięcie materiału bądź samego linku z sieci. Czasem będzie też podstawa do uzyskania odszkodowania.
Po trzecie, szanse na ugranie czegokolwiek z punktu powyższego rosną, jeśli link znalazł się na stronie podmiotu prowadzącego działalność gospodarczą lub zarabiającego na reklamach, wyświetlanych obok odesłań.
Po czwarte, nie do końca związane tylko z linkowaniem, zamieszczenie filmu na YouTube w ramach Standard YouTube License oznacza zgodę na to, że inni użytkownicy portalu, mogą do filmu odsyłać, embedować go na swoich stronach i tworzyć własne playlisty, złożone z cudzych filmów.
Jeśli ktokolwiek czuje niedosyt informacji po przeczytaniu powyższego know-how, może sięgnąć do poniższego know-why.
- Nie ma przepisu w polskim prawie, który wprost odnosiłby się do linkowania. Stąd problemy z jasną odpowiedzią na pytanie czy wolno. Spokojnie! Odpowiedź na pytania prawne, nie zawsze musi wynikać z przepisów.
- Publikowane w tradycyjnej prasie i na stronach internetowych teksty o przełomowych wyrokach w sprawie linkowania, dotyczą działalności Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (wcześniej: Europejski Trybunał Sprawiedliwości). Jego wyrok nie są źródłem prawa a polskie sądy nie mają obowiązku postępować wedle ich treści. Jest jednak możliwe, że zechcą. Powyższe orzeczenia dotyczą często interpretacji postanowień dyrektyw, których założenia powinny być wcielone do porządków prawnych krajów UE. Teoretycznie zatem, odnoszą się do rozwiązań, obecnych w polskim prawie. Przyjęta przez TSUE argumentacja może być pomocna dla polskiego sędziego. Jeśli zechce.
- Można linkować do filmu znalezionego w Internecie, co do którego nie ma się powodów podejrzewać, że wyciekł do sieci bez wiedzy lub woli twórców. Chodzi o materiały, przykładowo, z oficjalnej stronie festiwalu filmowego, strony twórcy, kanału w serwisie YouTube. Przypominam, że w regulaminie YouTube znajduje się dodatkowo postanowienie, że jeśli film jest oznaczony Standard YouTube License, wolno z nim robić wszystko, na co pozwalają techniczne uwarunkowania serwisu. Ale uwaga! Jeśli na YouTube zamieszczono materiał z naruszeniem prawa, zastosowanie ma to, co poniżej.
- Jeśli znajdziesz na stronie niepowiązanej z producentem, fragment lub całość filmu czy serialu, z jakiegoś powodu podejrzanej, nie linkuj. Prawnicy sprzeczają się o to, dlaczego nie wolno tego robić. Jedni mówią, że to narusza prawa autorskie, bo stanowi publiczne udostępnienie lub rozpowszechnienie bez zgody tego, kto ma prawo decydować. Inni mówią, że to powyżej to nieprawda a linkować nie wolno dlatego, że poszerza się wówczas skalę naruszenia prawa. W końcu mniej osób zobaczyłoby film bez zgody uprawnionego, gdyby nie rozpełzły się po sieci linki. Są i tacy prawnicy, którzy nie widzą żadnego problemu w linkowaniu do takich źródeł. Czy to naprawdę aż takie interesujące dla standardowego użytkownika Internetu, dlaczego nie wolno? Moim zdaniem lepiej tego po prostu nie robić i już!
- Jak ustalić, czy film trafił do sieci za zgodą tego, kto ma prawo podejmować taką decyzję? Czasem jest to łatwe, czasem trudne, czasem niemożliwe. Dlatego właśnie, przydałyby się jakieś przepisy. Należy się kierować zdrowym rozsądkiem. Także w kwestii tego, jakie jest prawdopodobieństwo, że komuś będzie się chciało ścigać internautę za podanie linku. Sytuacje są przecież bardzo różne. Są w sieci linki do filmów nowości, na których producent powinien zarobić albo w kinie, albo poprzez udostępnianie kopii. Czasem te odesłania zamieszcza się w towarzystwie reklam, na których zarabia właściciel strony. W odmętach Internetu znajdą się także pasjonaci archiwalnych programów telewizyjnych z kompilacjami poślizgnięć, potknięć czy wywrotek. Odsyłają do filmików, które ktoś, gdzieś, kiedyś nagrał czy ściągnął i wrzucił na YouTube. Nie mówię, że to jest zgodne z prawem. Mówię, że jeśli kiedyś podlinkowaliście taki film na fejsie, raczej nikt Was nie pozwie.
- Jeśli prowadzisz działalność gospodarczą, masz na przykład firmowy profil na FB, uważaj podwójnie. Na tych, co mają prawa do filmiku i na konkurencję. Ktoś z nich może ten link zauważyć. Dla przedsiębiorców prawo jest surowsze. Mają oni działać profesjonalnie, z należytą starannością. Obrona typu nie miałem pojęcia, że to nielegalne nie przejdzie! W przypadku procesu, trzeba będzie przekonać sąd, że nie istniały żadne okoliczności, wskazujące na nielegalne zamieszczenie filmu w Internecie. Nie jest możliwe wykazanie komukolwiek, co wiedział a czego nie. Można jednak, uwzględniając fakt prowadzenia działalności gospodarczej, co taki ktoś powinien był wiedzieć lub powinien był zauważyć.
- Procesy dotyczące linkowania są w Polsce nieliczne. Spory o odesłania do filmów – jeszcze rzadsze. Co gorsza, po jakości orzeczeń widać, że sędziom przydałby się jakiś link do przekonywującego i racjonalnego sposobu myślenia o tych sprawach. Polecam, chociaż to niełatwa lektura i zdecydowanie z kategorii pełny metraż, lekturę tego orzeczenia.
- Last not least. Linkowanie parę lat temu oznaczało wyłącznie zbiór literek, cyferek i innych znaczków. Użytkownicy portali społecznościowych, a przecież gdzie, jak nie tam linkować?!, wklejają właśnie taki nieatrakcyjny dla oka ciąg znaków. A co widzą inni? Nie link a film! W dodatku czasem odpala się on automatycznie. Trzeba zatem pamiętać, że łatwo przejść z kategorii w sumie to nie wiadomo, czy linkowanie jest legalne do to żadne linkowanie, to nielegalne rozpowszechnianie filmów!
UWAGA: ten artykuł można linkować.