Czy robienie filmów opartych na faktach zawsze oznacza problemy prawne?

Polecam artykuł na stronie: https://www.townandcountrymag.com/society/g15907978/best-movies-based-on-true-stories/

Czy znacie klasyki z powyższych plakatów? Polecam to zestawienie. W ostatnich miesiącach, na ekranach kin mogliśmy także oglądać wiele polskich filmów, których scenariusz albo był oparty na faktach, albo opowiadał o postaciach, które rzeczywiście kiedyś żyły. O tym, że wymienianie w filmie osób z imienia i nazwiska, nawet, jeśli należą one do kręgu tych powszechnie znanych, może skutkować pozwem, przekonał się Netflix. W niezmiernie popularnym serialu „Gambit królowej”, w kulminacyjnej scenie, wspomniano Nonę Gaprindashvili, mistrzynię szachową. Dlaczego nie była z tego zadowolona?

Na czym polega problem?

Realizacja filmu opartego na faktach wymaga wkroczenia w pewną sferę prywatności. W przypadku osób publicznych ma ona węższy zakres, ale to nie znaczy, że nie istnieje. Jeśli opowiada się historię cudzego życia lub czerpie z niej wybrane elementy, należy zwracać uwagę na kwestie związane z tzw. dobrami osobistymi. Są to wartości o szczególnym znaczeniu dla człowieka. W kontekście produkcji audiowizualnych, zarówno filmów, jak i seriali, najważniejsze to cześć, dobre imię, prawo do prywatności i prawo do kultu pamięci po osobie zmarłej i wizerunek. Jest prawdą, że w dzisiejszej rzeczywistości wiele z wymienionych wartości podlega komercjalizacji. Wystarczy wspomnieć produkcje typu reality show, gdzie uczestnicy, nie zawsze w zamian za sowite wynagrodzenie, pozwalają na ingerowanie w dużym stopniu w ich prywatność. Podobnie przedstawia się kwestia korzystania z wizerunku. Instagram jest pełen kont celebrytów oraz nikomu nie znanych osób, liczących, że będą mogli zarobić na zestawieniu swojej podobizny z reklamowanym produktem.

Ustawodawca zdaje się nie zauważać powyższych przemian i otacza ochroną na takich samych zasadach prawo do życia i zdrowia, co prawo do prywatności i wizerunku. Nie czyni też żadnych wyjątków dla osób, które zdecydowały się na odpłatne uczestnictwo w danym projekcie. Powoduje to, że nawet w przypadku podpisania odpłatnego porozumienia z osobami, których dobra osobiste mogłyby być naruszone poprzez eksploatację filmu, mogą one w każdej chwili zmienić zdanie. Wówczas, jeśli rzeczywiście obraz wkracza w nieuprawniony sposób w sferę chronionych praw, dochodzi do ich naruszenia. Konsekwencją może być zakaz eksploatowania filmu, mimo że od samego początku producent nawiązał współpracę z odpowiednimi osobami. Jest to konsekwencja jednolitej ochrony dla wszystkich dóbr osobistych, niezależnie od kontekstu. Nie powinno dziwić, że podjęcie decyzji o przeprowadzeniu operacji plastycznej, co wymaga zgody na naruszenie m.in. nietykalności cielesnej czy ingerencję w kwestii zdrowia, nie zobowiązuje pacjenta do przeprowadzenia zabiegu. Zawsze może on zmienić zdanie. Prawdopodobnie klinika będzie życzyła sobie pokrycia kosztów rezerwacji sali i chirurga oraz braku możliwości przeprowadzenia innego zabiegu w umówionym z byłym pacjentem terminie. A potem będzie funkcjonować dalej.

W przypadku producenta filmowego jest z jednej strony podobnie, z drugiej zdecydowanie inaczej. Często oparcie filmu o prawdziwą historię wymaga nawiązania współpracy z osobami, których losy są warte zekranizowania. Przydatne jest zbudowanie zaufania pomiędzy stronami. Niestety, ale nie sprzyja temu podsunięcie kontraktu, zakładającego, że jak bohaterowie się rozmyślą, to mają zapłacić karę umowną. Jej wysokość będzie musiała zrekompensować producentowi inwestycję w film. Nie będzie zatem niska. Kolejna sprawa, to możliwość wyegzekwowania tej kwoty. Sytuacja kliniki jest o wiele łatwiejsza, w kwestii podliczania kosztów. Dodatkowo, takie zdarzenie nie paraliżuje jej funkcjonowania. Możliwe jest także ubezpieczenie się na wypadek zmiany zdania przez pacjenta. Producent filmowy ma większy problem. Jeśli zgoda zostanie cofnięta podczas kolaudacji zmontowanego obrazu, oznacza to brak możliwości korzystania z filmu. Przejściowo, jeśli w wyniku postępowania sądowego okaże się, że obraz nie narusza wcale dóbr osobistych a zgoda była pozyskana jedynie z kurtuazyjnych pobudek. Może też orzec dokładnie odwrotnie. Poza wymiernymi stratami finansowymi, producent może mieć także zablokowaną możliwość ubiegania się o dotacje od określonych instytucji, jeśli wyłożyły one środki na zablokowany film. Co istotne, ewentualna odpowiedzialność na naruszenie dóbr osobistych, dotyczy nie tylko producenta, ale także scenarzysty.

Co trzeba wiedzieć, aby minimalizować ryzyko opisanej powyżej katastrofy?

Dobra osobiste istotne w produkcji filmowej

Chronione prawem cywilnym wartości, które scenariusz może potencjalnie naruszyć, to cześć, dobre imię, prywatność, imię i nazwisko oraz prawo do kultu pamięci po osobie zmarłej. To ostatnie dobro osobiste nie jest wymienione w Kodeksie cywilnym, jednak zostało ukształtowane przez sądownictwo i jest powszechnie uznawane. Istnieje już wiele wyroków, potwierdzających poszerzenie katalogu ustawowego.

Cześć obejmuje wyobrażenie człowieka o własnej wartości i oczekiwanie na szacunek ze strony innych ludzi. Dobre imię to dobro odnoszące się do tego, jak dana osoba jest odbierana w społeczeństwie, co wpływa na jej możliwości funkcjonowania w różnych rolach społecznych. Do ich naruszenia dochodzi na pewno wówczas, gdy stwierdza się nieprawdę, wpływającą negatywnie na opinię o danej osobie. W kulminacyjnej scenie „Gambitu Królowej”, chcąc podkreślić geniusz głównej, fikcyjnej bohaterki i wyjątkowość sytuacji, podano informację, iż jest ona pierwszą na świecie kobietą, która tak daleko zaszła w zawodach szachowych. Następnie, kierując kamerę na widownię, wspomniano, iż zasiadła na niej Nonę Gaprindashvili. Powiedziano, że jest to „mistrzyni świata kobiet”,  Rosjanka, która jednak nigdy nie miała szans mierzyć się z mężczyznami, z którymi walczyła bohaterka serialu. Żadna z informacji nie była prawdą. Szachistka nie tylko grywała z mężczyznami, ale niejednokrotnie wygrywała. A jest Gruzinką. Zażądała 5 mln dolarów za publiczne przekreślenie jej dokonań i przypisanie narodowości oprawcy. Sprawa zapewne zakończy się ugodą sądową, ale na gruncie prawa kontynentalnego, niektóre z roszczeń zdaję się być uzasadnione. Do naruszenia zarówno dobrego imienia jak o czci doprowadził Andrzej Żuławski w książce „Nocnik”, kreując określony obraz Weroniki Rosati, wpływający zarówno na jej cześć, jaki i dobre imię. Mimo iż chodzi tu o inną formę wyrazu, takie same kryteria oceny byłyby przykładane do dzieła filmowego.

Szczególnie niebezpieczne jest ferowanie wyroku przez scenarzystę w sytuacji, kiedy toczy się postępowanie sądowe przeciwko bohaterowi. Kolejna okoliczność, w której może dojść do naruszenia dóbr osobistych, to gdy sprawa zakończyła się już prawomocnym wyrokiem, wydanym w oparciu o określone założenia a filmowcy postanawiają pokazać, że było inaczej. I albo wybielają bohatera wskazując winnego wśród innych osób, albo jednak, wbrew treści wyroku, obarczają go odpowiedzialnością. Problemy może także oznaczać fantazjowanie w obszarze życia osobistego danej osoby, przypisywanie jej negatywnych cech, poglądów politycznych, których nie posiadała czy sposobu zachowania, powszechnie nieakceptowanego ze względu na normy kulturowe. Tu można przywołać problemy twórców „Jesteś Bogiem”, którzy przypisali możliwemu do zidentyfikowania producentowi muzycznemu spożywanie substancji nielegalnych oraz częste nawiązywanie relacji intymnych z kobietami innymi, niż jego żona.

Kolejne dobro, to prawo do prywatności. Do tego, aby sfery życia, którymi nie dzielimy na się na co dzień z innymi, pozostały niepoznane. Dotyczy to, przykładowo, relacji rodzinnych czy upodobań seksualnych. Zakres tej sfery będzie różny w odniesieniu do różnych osób. Węższy w przypadku osób publicznych, które same dzielą się życiem prywatnym. Jeśli udzielona przez nich publicznie informacja zostanie później wykorzystana, należałoby uznać, że w ogóle nie miała charakteru prywatnego. Uwaga jednak, ponieważ fakt, że dana osoba publiczna porusza określone kwestie dotyczące jej życia nie jest różnoznaczny z generalną zgodą na to, by robił to ktokolwiek inny. Tu istotny jest zakres informacji dobrowolnie udzielonych publicznie przez tę osobę. Dodatkowo, rodzina osoby publicznej nie trafia automatycznie do tego kręgu. Wszystko zależy od kontekstu i tego w jakich sytuacjach towarzyszy ona znanemu krewnemu.

Prawo do kultu pamięci po osobie zmarłej zdaje się nastręczać najwięcej trudności. O ile w zasadzie wiadomo, z kim prowadzić rozmowy i na czyje prawa uważać, w kontekście dobrego imienia i prywatności, to krąg osób domagających się respektowania prawa do kultu pamięci po osobie zmarłej, jest trudny do zidentyfikowania. Uprawnienie to przysługuje bowiem nie tylko krewnym zmarłego, ale także innym osobom, które wykażą wystarczająco bliski związek. Mogą to być odlegli krewni, przyjaciele, byli kochankowie. Na gruncie prawa kontynentalnego, swoboda i fantazja twórcza, doznają mocnych ograniczeń.

Mity

Nie jest prawdą, że jeśli film rozpoczyna lub kończy plansza z informacją, że przedstawia on sytuacje i postaci fikcyjne a wszelkie podobieństwa są przypadkowe, to odpada postawa odpowiedzialności. Nie ma także różnicy czy film jest określany jako oparty na faktach, czy inspirowany faktami. Powyższe próby uniknięcia ewentualnych problemów, wywodzą się prawdopodobnie z obserwacji rynku amerykańskiego. Tam prawo jest jednak o wiele łaskawsze dla twórców, niż w tradycji kontynentalnej. Jak wynika z orzecznictwa sądowego, w Stanach Zjednoczonych już sama forma, jaką jest film fabularny przesądza o tym, że będą się w nim znajdować uproszenia a fakty będą poddawane zabiegom koniecznym dla uatrakcyjnienia obrazu filmowego. Dodatkowo, swoboda twórcza, w pewnym zakresie, jest traktowana jako korelat swobody wypowiedzi. Jest ona chronionych w rama Pierwszej Poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych.

Niektórzy filmowcy wychodzą z założenia, że jeśli nie podadzą imienia i nazwiska zbieżnych z prawdziwymi, to nie poniosą odpowiedzialności. Bo przecież film nie jest o „tej” osobie. W jednym z orzeczeń, wyróżniono trzy możliwe sytuacje i tylko w ostatniej można uznać, że do naruszenia nie doszło. Jak tłumaczy sąd[1], „Pierwsza z nich ma miejsce, jeżeli określona postać występująca w dziele sztuki (filmie, literaturze) została przez autora nazwana prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Wówczas obowiązkiem autora jest powstrzymanie się od przedstawienia tej postaci w nieprawdziwym a niekorzystnym świetle. Druga sytuacja ma miejsce, gdy wprawdzie autor nie nazywa swego bohatera prawdziwym nazwiskiem a wprowadza tzw. postać z kluczem, jednakże intencją jego jest, aby widzowie czy czytelnicy odszyfrowali właściwą osobę. Wówczas autor również nie może pozwolić sobie na ośmieszanie tej osoby, czy przedstawienia jej negatywnego a nieprawdziwego obrazu. Swoboda twórcza nie może bowiem służyć uwłaczaniu czci lub pamięci określonej osoby, twórca nie może nadużywać tak potężnego instrumentu, jakim jest dzieło artystyczne, dla obrażania godności ludzkiej. Trzecia sytuacja ma miejsce, jeżeli w dziele sztuki występuje anonimowa postać, posiadająca wprawdzie pewne cechy rzeczywiście istniejącej osoby (żyjącej lub zmarłej), jednakże wprowadzona w celu zilustrowania szerszej tezy dzieła. Na plan pierwszy wysuwają się wówczas nie indywidualne cechy tej osoby, lecz ideowo­artystyczna wymowa dzieła. Wówczas nie można przypisać twórcy przekroczenia granic swobody twórczej, nawet jeżeli postać tę wyposaży w negatywne cechy, niezbędne dla uwypuklenia zasadniczej tezy dzieła.”

Nie jest także prawdą, że im bardziej scenarzysta uzupełni życiorys danej osoby i wyposaży ją w cechy, których nie posiadała, tym mniej prawdopodobne jest naruszenie dóbr osobistych. Efekt będzie dokładnie odwrotny, jeśli ze względu na kontekst, bohater będzie możliwy do zidentyfikowania. Zwracam także uwagę na tendencję niektórych producentów, do przypominania o zbrodniach i innych zdarzeniach, które były w centrum uwagi społeczeństwa. Teraz ma być tam nowopowstały film! Zdarza się, że sami twórcy są zdziwieni, że ich luźna inspiracja może być wykorzystywana przy promocji jako wręcz opowieść określonej historii. Przy takiej strategii promocyjnej trudno będzie uważać, że film dotyczy anonimowej postaci.

Kolejna pułapka to tzw. „obecność historii w domenie publicznej”. Sformułowanie to odwołuje się do przepisów prawa autorskiego a to nie one są podstawą roszczeń osób, które nie życzą sobie przedstawiania ich losów, lub osób im bliskich, na ekranie. W przypadku naruszenia dóbr osobistych, zarzuty nie są kierowane przeciwko temu, że skorzystano z określonej historii, która jest już zresztą często publiczności znana. Chodzi o sposób jej opowiedzenia, krąg osób wykorzystanych w poszczególnych wątkach a czasami o metody użyte w akcji promocyjnej. Czym innym jest fakt, że, przykładowo, o brutalnym morderstwie donosiły media przed wielu laty i jest to informacja powszechnie znana, a czym innym odpowiedź na pytanie, czy w związku z intensywną promocją filmu można wracać do detali zdarzeń, które sprawiają cierpienie rodzinie i bliskim ofiary.

Warto śledzić premiery!

Nie tylko te filmowe! Pisząc scenariusze i produkując filmy, przydaje się rozeznanie w rynku wydawniczym. Pewne wydarzenia lub śmierć popularnych osób, może inspirować twórców różnych dziedzin. Jeśli została wydana książka opisująca historię, interesującą dla producenta, pisarz lub wydawca mogą twierdzić, że film narusza ich prawa. Wcale tak nie musi być, bo informacje o osobach, które rzeczywiście żyły lub o wydarzeniach z przeszłości, można czerpać z różnych źródeł. Należy jednak być przygotowanym a taki ruch i czasem być może wyprzedzić go o kilka kroków. W niektórych wypadkach warto skontaktować się uprawnionymi. Zwłaszcza, jeśli autor książki dokonał rekonstrukcji zdarzeń, dotarł do nieanalizowanych wcześniej materiałów. Co prawda informacje i fakty nie podlegają ochronie autorsko-prawnej, ale pewien rodzaj wysiłku intelektualnego może być traktowany jako przedmiot dóbr osobistych. Świadomość o istnieniu pozycji na rynku umożliwi też przeanalizowanie czy opłaca się inwestować w powstanie książki na podstawie filmu.

Jak zadbać o szczęśliwe zakończenie?

Przede wszystkim, jeśli prawdziwe zdarzenia jedynie zainspirowały filmowców do przemyśleń, bo zwracają uwagę na pewien generalny problem bądź zjawisko, zalecam unikanie podawania informacji, że film oparto na faktach. Trzeba w inny sposób ściągnąć widzów przed ekran, niż odwołując się do wydarzeń z przeszłości. Wówczas twórcy mogą sobie pozwolić na dalej idącą swobodę twórczą.

Szczególną ostrożność należy zachować przy opowiadaniu historii osób, które nie są publiczne. Sfera ich prywatności jest o wiele szersza, niż w przypadku celebrytów czy polityków.

Nie należy przedstawiać wydarzeń nieprawdziwych, stawiających bohaterów w złym świetle. Jeśli film dotyczy osób publicznych i wydarzeń szeroko relacjonowanych a podawane informacje pochodzą ze zweryfikowanych źródeł, to nawet jeśli kreują one negatywny obraz bohatera, to może mieć on jedynie pretensje do swoich życiowych wyborów. Należy jednak uważać na to, jak portretuje się rodzinę tej osoby. Trzeba rozważyć, czy pokazywanie osób bliskich bohaterowi jest w ogóle konieczne.

W większości przypadków, podjęcie rozmów z osobami, których historia dotyczy osobiście lub pośrednio, poprzez relację z pierwszoplanową postacią, to dobry pomysł. Bywa, że ich sprzeciw wobec projektu wynika z poczucia wykluczenia i braku możliwości opowiedzenia swojej wersji zdarzeń. Czasem nie chodzi nawet o to, by ją uwzględniać w scenariuszu, ale żeby posłuchać. Jeśli dojdzie do podpisania porozumienia dotyczącego zgody na pokazanie określonych osób, zdarzeń lub ubarwienie rzeczywistości w celach artystycznych, warto pamiętać, że uprawnionym przysługuje możliwość zmiany zdania. Dlatego tworząc obraz oparty na faktach, najlepiej…trzymać się faktów. A jeśli nie są one atrakcyjne dla języka filmowego i wymagają wielu modyfikacji i dostosowania do pożądanej formy narracji, to warto zachować źródło inspiracji dla siebie.

Tekst ukazał się w magazynie Film&TV Kamera, Nr 4/2021


[1] Wyr. SA w Warszawie, 2.3.2016 r., VI ACa 210/15. Całość tekstu dostępna w portalu: http://orzeczenia.waw.sa.gov.pl/.