Mam spore doświadczenie w mówieniu do ludzi. Do studentów, którzy przychodzą na wykład, bo, w pewnym sensie, muszą. Do profesjonalistów, którzy chcą poszerzyć swoją wiedzę w nowej dla nich dziedzinie. Do naukowców, którzy często przychodzą posłuchać referatu tylko po to, żeby wygłosić komentarz, przygotowany zanim jeszcze cokolwiek powiedziałam. Do słuchaczy, którzy trafili na moje wystąpienie przypadkiem i nie wiedzą, czego mogą się spodziewać.
Niebawem zaczyna się nowy rok akademicki. Chciałam podzielić się wskazówkami, które kilka lat temu wolałabym po prostu znać, niż dochodzić do nich metodą prób i błędów. Wielu. Zwłaszcza błędów. Opracowałam je z myślą o cyklu spotkań ze słuchaczami, należącymi do każdej z powyższych grup. Niektóre ze wskazówek dają się także wykorzystać przy okazji jednorazowych wystąpień. Szkolenie dzielone kilkoma przerwami, traktuję w zasadzie jak kilka oddzielnych jednostek.
Poniższe uwagi dotyczą wyłącznie dzielenia się wiedzą w formie wykładu. W przypadku szkoleń, jest to tylko jedna z kilku form, z których efektywny prowadzący powinien korzystać. Nie zawsze zresztą tą, od której powinno się zaczynać. Ponieważ jednak w Polsce, zarówno na uczelniach jak i na salach szkoleniowych, wykład jest najbardziej powszechny, stanowi punkt wyjścia dla mojego opracowania.
Od nosa do ogona
Budowa wystąpienia publicznego jest jamnikiem.
Każde wystąpienie musi mieć swój początek, środek i zakończenie. Nie tam, gdzie wypadną. Tam, gdzie się je zaplanowało. Im mniej czasu na mówienie, tym rzetelniej trzeba się przygotować. Bycie profesjonalistą w danej dziedzinie, nie gwarantuje sprawnego dzielenia się wiedzą i doświadczeniem z innymi. Ego podpowiada, że to zaszczyt dla słuchaczy, że stoi przed nimi ekspert. Być może. Pytanie tylko czy także pożytecznie spędzony czas.
POCZĄTEK
Budowanie początku nie zaczyna się pracy nad treścią wystąpienia! Trzeba zacząć od zebrania informacji o słuchaczach. Najważniejsze to: ich liczba; powód udziału w wydarzeniu (wykładzie); wykształcenie i/lub wykonywany zawód; które to ich szkolenie o takiej tematyce. Jeśli wystąpienie jest częścią większej całości, warto zainteresować się nie tylko swoją działką. Śledząc plan wykładów, można przewidzieć, który z wcześniejszych mówców poruszy podobne tematy. Warto o to podpytać lub, jeśli jest taka możliwość, po prostu iść posłuchać. W przypadku wykładów na uczelni jest łatwiej. Zna się kierunek, lub kierunki, reprezentowane przez studentów. Mniej więcej wiadomo, w jakim są oni wieku. Jeśli mówi się do studentów niestacjonarnych lub podyplomowych, powinno korzystać się z bogatszej puli przykładów. Należy ją uzupełnić o sytuacje, z którymi większość studentów dziennych, nie pracujących jeszcze na własny rachunek i w wymarzonym zawodzie, nie miała do czynienia.
Bardzo ważna jest informacja o sali, w której będzie się mówiło. O tym, jaki sprzęt jest dostępny na miejscu, jak duży jest ekran do wyświetlania prezentacji, gdzie jest umiejscowiony etc. Nie ma dla mnie nic bardziej nieprofesjonalnego, niż ekspert, mówiący, że miał wszystko ładnie przygotowane, ale coś mu nie działa. Zwłaszcza, jeśli opowiada o nowych technologiach albo trudnej sztuce autoprezentacji. Warto także wziąć pod uwagę czy uczestnicy otrzymali wcześniej konspekt wystąpienia lub inne materiały. Nie jest dobre dosłowne powielanie tych treści.
POCZĄTEK WYKŁADU
Dopiero teraz można przystąpić do jego konstruowania. Inny powinien być ten, kiedy mówi się do słuchaczy po raz pierwszy, i czasem ostatni, od tego, który służy za intro do kolejnego wykładu.
Podczas pierwszego ever spotkania należy się przedstawić. Niektórzy i tym zapominają. Zwłaszcza podczas prowadzenia wykładu akademickiego. Należy powiedzieć słuchaczom, czego się od nich oczekuje. Nie jest prawdą, że to dotyczy tylko spotkań, które mają się zakończyć egzaminem i postawieniem oceny. Osoby uczestniczące w szkoleniu będą zwracać większą uwagę na prowadzącego i to, co ma do powiedzenia, jeśli przedstawi swoje warunki.
Wykładowca powinien od razu powiedzieć, co mu przeszkadza. Ja nie cierpię spóźniania się, gadania między sobą, do mnie zwracać można się zawsze, i jedzenia. Co do ostatniego, robię wyjątek tylko dla studentów zaocznych. Wystarczy jedna niedziela na uczelni 8:00-20:00, żeby zrozumieć dlaczego. Nie, na szkoleniu to nie to samo. Poza tym nikt przy zdrowych zmysłach nie zrobi dwunastogodzinnego szkolenia.
Wykładowca powinien także poinformować o rytmie wykładu. O tym czy robi przerwy, jeśli tak to ile i jak długie, czy też mówi do oporu, ale kończy wcześnie. W przypadku wykładu zdecydowanie odradzam tę drugą opcję.
Jeśli mówię do słuchaczy po przerwie, piętnastominutowej, tygodniowej lub miesięcznej, nie zaczynam od pytania Czy ktoś z Państwa mógłby mi przypomnieć, co było ostatnio? Po pierwsze, to ja mam pamiętać, co było ostatnio. Po drugie, budowanie odpowiedniej atmosfery podczas wykładu nie powinno się zaczynać od przepytywania uczestników. Chodzi nie tylko o stworzenie przyjaznych warunków do wspólnej pracy. Odpowiednia atmosfera to także taka, w której słuchacze przypominają sobie, jakie treści będą kontynuowane. O to powinien zadbać prowadzący. Jeśli temat został wyczerpany i tak należy o nim przypomnieć. Trzeba wytłumaczyć jego relację względem kolejnego zagadnienia.
ŚRODEK
Teraz przychodzi czas na gadanie właściwe. Jak to zrobić, żeby było merytorycznie, wie każdy dziedzinowy specjalista. Nie każdy natomiast zwraca uwagę na sposób komunikowania wiedzy. Są mówcy, którzy biorą odpowiedzialność jedynie za rzetelny dobór przedstawionych informacji. Jeśli słuchacz czegoś nie zrozumiał, to widocznie źle słuchał. Albo jest idiotą. Nie można takich przypadków wykluczyć. Jeśli jednak są regułą, problem ma gadający a nie odbiorca.
Najlepiej znam się na mechanizmach ułatwiających zrozumienie przepisów. Po to założyłam bloga, żeby sukcesywnie opowiadać, jak sPRAWNIE edukować. Nie da się tego zrobić w kilku zdaniach. Jest jednak jedna uniwersalna zasada, która aktywuje mózg słuchacza. Dzięki niej, nawet jeśli jego myśli krążą wokół weekendu, wrócą szybko na salę wykładową. Dodatkowo, osoba uczestnicząca w zajęciach, bez problemu powtórzy, co było omawiane. I to nie ostatnio, ale nawet kilka lat temu.
Podczas każdego spotkania, trzeba fundować słuchaczom World Trade Center. Oczywiście na miarę celu, który chce się osiągnąć i bez ofiar w ludziach. Proste ćwiczenie. Spróbuj przypomnieć sobie chociaż jedną rzecz, jakiej się nauczyłeś w pierwszej połowie kwietnia 2014 i trzecim tygodniu marca 2015 roku. Co dokładnie wtedy robiłeś? Jak idzie? O ile nie trafiłam przypadkowo w jakieś wyjątkowe dla Ciebie daty, to raczej opornie. A teraz zrób to samo, myśląc o 11. września 2001 roku. Mimo iż było to piętnaści lat temu, pamiętam bardzo wiele. To, co robiłam, jakimi środkami komunikacji podróżowałam i z kim się widziałam. Wiem nawet, w co byłam ubrana.
Nie ma się co oszukiwać. W zdecydowanej większości przypadków, cudze gadanie nie robi większego wrażenia. Nawet jeśli się za nie zapłaciło i przyszło z nieprzymuszonej woli. Brakuje zatem bodźca, który każe myśleć o wykładzie na długo po wyjściu z sali. Prowadzący powinien się o takie bodźce postarać. Czasem wystarczy zabawny lub głupi filmik, związany z tematem, nagłe zgaszenie świateł i kontynuowanie wywodu w ciemnościach albo nawiązanie do wydarzeń, opisanych w gazetach. Trzeba zrobić coś, co słuchaczom będzie łatwo sobie przypomnieć. W zdecydowanej większości przypadków, będą także w stanie powtórzyć, co było im przekazywane „przy okazji”. Jest bardzo niewielu mówców, których słucha się po to, żeby słuchać. Tego, co mówi pozostałe 90 kilka procent, potrzebuje się do pracy, do zaliczenia semestru, do zwalczenia jakiegoś problemu, do zaspokojenia ciekawości. Jeśli powyższe cele zostaną zrealizowane inną drogą, cudze gadanie okaże się zbędne. Dlatego właśnie, trzeba słuchaczom oferować coś więcej, niż składnie wypowiadane zdania.
Kiedy uczę prawa osób, które nie są prawnikami ani nimi nie mają zamiaru zostać w przyszłości, wolę powiedzieć mniej, ale zilustrować porządniej. Less is more . Wolę, by słuchać potrafił sobie poradzić z typowymi problemami, niż skupiał się na ryciu szczegółów. Ta czynność, połączona ze stresem i niezadowoleniem z efektów własnej pacy, wyłącza myślenie. Zamiast kogoś kto otrzymał podstawy, kreuje się osobę, znającą nowe słowa do gry w Scrabble. Oczywiści inaczej wygląda szkolenie specjalistyczne. Ze względu na różne potrzeby odbiorców, nie będę rozbudowywać bardziej środka. Każdy mówca powinien jednak pamiętać o World Trade Center.
KONIEC
Koniec w zasadzie powinien być początkiem. Chodzi o to, by słuchacz zaczął myśleć o następnym spotkaniu. Uświadamiam w dwóch zdaniach, czego próbowałam nauczyć oraz informuję, o czym będę mówić następnym razem. Najlepiej zakończyć wykład pytaniem. Powinno to rozbudzić, w nienachalny sposób, ciekawość uczestników. Czy trzeba dać na nie odpowiedź podczas kolejnego spotkania? W podejściu anglosaskim, nie trzeba. Czego się student, bądź szkolony, sam nauczył, to jego. Nie ma potrzeby kontrolowania tego toku myślenia na każdym kroku. Z moich obserwacji wynika jednak, że polski słuchacz, i ten na uczelni, i ten doszkalający się, woli jednak usłyszeć odpowiedź z ust gadającego.
Coś jeszcze?
Owszem. Coś, zapisane między wierszami. Żeby zaplanować wystąpienie w powyższy sposób, trzeba wiedzieć, o czym się będzie mówiło następnym razem. Najlepiej mieć przemyślaną treść wszystkich przewidzianych spotkań. Każdy wykładowca akademicki, zwłaszcza prowadzący dany wykład po raz pierwszy, powinien o tym pamiętać. Szkoleniowcy mają zwykle łatwiej, ze względu na ilość godzin i intensywność spotkań.
Na co to komu?
Osoby, którym za gadanie dobrze płacą, wiedzą o wszystkim, co napisałam powyżej. Obok są osoby, które żyją z gadania, ale traktują to jako czynność uboczną wśród swoich licznych zajętości. Jeśli są nieprzygotowane, robią to koszmarnie. Stosowanie powyższych zasad nie jest tylko w interesie uczestników. Oszczędzi frustracji samym gadającym. W końcu jest to miłe, kiedy ludzie nas słuchają.