Duch Święty jako pseudonim, czyli o prawach osobistych scenarzysty w praktyce

Jak wynika z plakatu, scenarzystą filmu pt. „Powołany” jest Duch Święty. Być może się mylę, ale zakładam, że tekst napisał człowiek a oznaczenie to tylko pseudonim. A co jeśli autor go sam sobie nie wybrał i w dodatku mu się nie podoba?

„Powołany” 2022, prod. Fundacja Filmowa Powołany

Pseudonim i pseudo decyzja

Pseudonim scenarzysty mógł być wybrany przez producenta. Wedle plakatu jest nim Najświętsza Maria Panna. Podejrzewam, że dbała o spójność przekazu, nie tylko tego artystycznego.

Nie mam wiedzy na temat tego, kto wybierał pseudonim w opisywanym przypadku ani jaki scenarzysta ma stosunek do sposobu oznaczenia jego utworu. Rozważmy jednak kilka możliwych, nomen omen, scenariuszy.

Pierwsza możliwość: scenarzysta świadomie posługuje się wspomnianym pseudonimem. Nie wymaga to dalszego komentarza, przynajmniej z prawnej perspektywy.

Druga możliwość: scenarzysta zezwolił producentowi na wykonywanie w jego imieniu prawa do oznaczenia utworu. A producent postanowił oznaczyć go w sposób niby zabawny, ale zdecydowanie jest to żart, który nie wszystkich śmieszy. A co jeśli nie śmieszy też samego scenarzysty? Czy fakt, że podpisał umowę z opisaną wyżej klauzulą powoduje, że całkowicie traci kontrolę nad przypisywanym mu pseudonimem?

Nie.

Po pierwsze dlatego, że decyzję w kwestii praw autorskich osobistych można zmienić. Konstrukcja tego uprawnienia przypomina ochronę zdrowia, życia czy nietykalności cielesnej. Jest to konsekwencja przypisania ich do innych dóbr osobistych, chronionych w ramach kodeksu cywilnego. Przykładowo, to, że wczoraj podpisałam zgodę na operację nie oznacza, że jeśli dziś uznaję, że jest niepotrzebna, mam obowiązek stawić się w klinice i dać się pokroić. A jak się nie dam, to druga strona wyegzekwuje świadczenie przy pomocy sądu. Podpisana umowa nie pozostaje jednak bez konsekwencji. Pewnie każą mi zapłacić za rezerwację sali, za brak możliwości przeprowadzenia w niej innego zabiegu i być może pokryć wynagrodzenie lekarza, którego został pozbawiony nie ze swojej winy.

Podobnie będzie w przypadku zmiany zdania przez scenarzystę, co do sposobu wykonywania autorskich praw osobistych. Jeśli producent poniesie szkodę, na przykład wyłożył już kasę na napisy, scenarzysta będzie musiał ją pokryć. Zmiana decyzji oznacza, że rozpowszechnianie utworu na uprzednich zasadach będzie stanowiła naruszenie praw scenarzysty. 

W obawie przed taką sytuacją, producenci starają zabezpieczyć spokojne korzystanie z filmu najczęściej albo w postaci kary umownej na wypadek zmiany decyzji przez twórcę, albo żądając od scenarzysty, by zrzekł się tego prawa. Ewentualnie, że upoważnienie producenta do wykonywania praw osobistych jest nieodwołalne. Zastrzeżenie kary umownej będzie skuteczne. To drugie rozwiązanie – nie jestem przekonana. Twórca zachowuje autonomię w decyzji czy egzekwować swoje prawa oraz czy znosić, zwykle w zamian za wynagrodzenie, wkraczanie osób trzecich w ich obszar. Nie wydaje się, by ustawodawca chciał umożliwić zrzekanie się in blanco i na zawsze uprawnień o charakterze osobistym.

Czy Duch Święty może przeszkadzać?

Internauci mieli bekę z plakatu. Raczej ten Duch Święty śmieszy, niż uwzniośla. Czy producent wykonuje zatem prawa w imieniu twórcy czy je nadużywa? Czy takie oznaczenie utworu może…naruszać prawa scenarzysty? Pokusiłabym się o stwierdzenie, że owszem. Wówczas ewentualny protest twórcy i żądanie zmiany pseudonimu będzie traktowane nie jako zmiana umowy, ale jako obrona swoich praw. Prześmiewcze oznaczenie można kwalifikować w kategoriach naruszenia więzi twórcy z utworem. Producent wybrał określony pseudonim z innych względów, niż zamiar oznaczenia utworu. Pytanie czy takie działanie mieści się w udzielonym mu zezwoleniu. Moim zdaniem niekoniecznie.

Zmiana pseudonimu

A teraz taki przypadek z życia wzięty: scenarzysta ma wpisane do umowy, że będzie oznaczony określonym pseudonimem. Po jakimś czasie uznaje, że mu on nie odpowiada. Bo nie współgra ze stylem, bo dla danego gatunku chce mieć inny nick name, bo ktoś inny w branży używa myląco podobnego. W umowie nie ma nic na temat upoważnienia producenta do wykonywania praw w imieniu twórcy czy innego rozwiązania o podobnym skutku. Producent nie chce słyszeć o żadnej zmianie. Twierdzi, że scenarzysta narusza warunki umowy i że w związku z tym niczego modyfikować nie musi. Jest w błędzie. Jedynie czego nie musi robić, to ponosić kosztów zamiany decyzji scenarzysty.

Klauzula umowna, wprowadzająca określone oznaczenie utworu, ma jeszcze słabsze działanie, niż zobowiązanie do niewykonywania praw osobistych przez twórcę. Może on wykonywać swoje prawa w pełnym zakresie, w każdej chwili. Pomimo to, owa chwila nie będzie bez znaczenia. Jeśli twórca zechce zmienić zdanie przed dodaniem plansz i rozpoczęciem promocji, koszty i komplikacje po stronie producenta są niewielkie. Jeśli po planszach a przed rozpowszechnieniem filmu, dalej da się zrobić, pytanie tylko czy, ze względu na koszty, warto. Będą one zresztą różne w zależności od modelu działania producenta, czyli czy działa w ramach własnego studia, czy też zleca postprodukcję na zewnątrz.

Pseudonim a realne wynagrodzenie

Oznaczenie utworu pseudonimem albo nawet podjęcie decyzji o rozpowszechnianiu go anonimowo, nie wyłącza prawa do dochodzenia tantiem. Motywacja dla takiego sposobu wykonywania autorskich praw osobistych może być różna. Niektórzy dają znać, że określony projekt wpisuje się w dany nurt czy okres w twórczości autora. Inni, i to chyba ma miejsce częściej, sygnalizują, że udział w przedsięwzięciu miał zrealizować inne cele, niż twórcze. W obu okolicznościach nie chodzi o zatajenie tożsamości, raczej o świadome zarządzanie portfolio. Wskazanie scenarzysty z imienia i nazwiska w metryce przedkładanej do OZZ nie dotyczy rozpowszechniania utworu, więc przekazana informacja nie powinna w powyższej strategii przeszkadzać. A co jeśli twórca chce pozostać całkowicie anonimowy? Nie wiem czy ZAPA akceptuje określenie współtwórców poprzez podanie ich pseudonimów. Jeśli chodzi natomiast o rozliczenia, można ich dokonać z wykorzystaniem pełnomocnika. W każdym razie, niezależnie od sytuacji, uda się znaleźć mechanizm prawny w ramach ustawy o prawie autorskim i kodeksu cywilnego, żeby dochodzić należnych tantiem.

…a może jednak?

Niektórzy całkiem poważnie analizują możliwość ochrony prawno-autorskiej dzieł, stworzonych przez 2000-letniego ducha lub Jezusa. Uwzględniając ekspansywne poszerzanie monopoli autorskich, nawet mnie to aż tak bardzo nie szokuje…