Wiem, dlaczego Bob Dylan nie zgłasza się po Nobla!

W Polsce system edukacji jest tak często reformowany, że brakuje czasu, żeby się zastanowić, jak młodych ludzi uczyć. To naprawdę nie jest takie ważne, czy mówi się w beznadziejnie nudny i nieinspirujący sposób w podstawówce, czy w gimnazjum. Zapewniam, że efekt będzie taki sam! Zdarzają się oczywiście wyjątkowi nauczyciele, jednak potwierdzają oni regułę. Zwraca się na nich uwagę od razu, bo tak bardzo wyróżniają się na tle całej reszty.

Lekcja fizyki

Dlaczego nikt mi nigdy w szkole nie powiedział, że Richard Feynman był lekko szurniętym facetem, który grał na perkusji, tańczył na ulicy podczas karnawału w Rio, wdał się w bójkę przed swoim pierwszym wykładem dla studentów w Cornell i robił w konia cenzorów w tajnych laboratoriach w Los Alamos. Raczył ich klasycznym Monty Pythonem i to na kilkadziesiąt lat przed powstaniem kabaretu. Dlaczego nikt mi nie opowiedział, jak to się stało, że w bardzo młodym wieku wyłowili go ludzie z HaeRu do pracy w jednej z najbardziej liczącej się korpo, czyli wojska USandA? Dowiedziałam się, że to był taki fizyk, który dostał Nobla za coś tam kwantowe, ale to jest trudne i nie musimy tego na razie wiedzieć.

No to zapomniałam, że był jakiś Feynman i że robił coś godnego uwagi. Do czasu, kiedy wpadła mi w rękę jedna z jego książek. Nie o fizyce. O życiu. O tym, czym różni się bycie inteligentnym, od bycia mądrym. Jest też sporo o tych, którym się wydaje, że są najmądrzejsi. Wszystko osadzone w codzienności, o której nie mam pojęcia. Nawet jeśli ktoś mi opowiada, jak to było przed czy podczas wojny, zwykle nie przyczynił się do powstania jednej z najskuteczniejszych, i najbardziej okrutnych, broni na świecie. Szkoda, że żaden pedagog nie wpadł na to, żeby kazać uczniom poczytać o najlepszym nauczycielu, jakiego nie mieli.

Co mam dzisiaj z Feynmana? 

Po pierwsze świadomość, że czasami po prostu nie idzie. Nic. Nigdzie. A na pewno nie do przodu. Poniżej słowa przyszłego laureata Nagrody Nobla (który sam by siebie w taki akurat sposób nigdy nie określił):

Czas schodził mi w Cornell na przygotowaniu zajęć i na chodzeniu do biblioteki, gdzie czytałem „Baśnie z tysiąca i jednej nocy” i gapiłem się na panienki. Ale kiedy przychodziło do badań, nie potrafiłem zmusić się do pracy. Raz byłem za bardzo zmęczony, raz niezbyt zainteresowany – w sumie nie prowadziłem badań! Trwało to całe wieki, a w każdym razie tak mi się wydawało, bo kiedy teraz sobie policzę, to nie mogło być aż tak długo. Dziś bym się tam bardzo nie przejmował, ale wtedy czułem, że marnotrawię mnóstwo czasu.(…) W tym okresie dostawałem różne oferty pracy (…) Za każdym razem, gdy przychodziła tego rodzaju oferta, czułem się jeszcze bardziej przygnębiony. Myślałem sobie: „Słuchaj, składają ci te wszystkie wspaniałe oferty, bo nie zdają sobie sprawy, że jesteś wypalony! Oczywiście nie możesz ich przyjąć. Oni oczekują, że coś osiągniesz, a ty nie potrafisz nic osiągnąć! Nie masz żadnych pomysłów…”

Cyt. za Richard P. Feynman, Pan raczy żartować, panie Feynman! Przypadki ciekawego człowieka, przekł. T. Bieroń, Wydawnictwo Znak 2007, s. 177 i 178

Po drugie, wiem, dlaczego Dylan nie odbiera Nobla. Na pewno przeczytał u Feynmana, jakiego typu to impreza. Pewnie ostatecznie przekonała go anegdota o tym, dlaczego podczas gali dopuszczalne są tylko te tematy, na których nikt się nie zna.

Polecam! I książki, i podejście dożycia, i do sposobu pracy z młodymi ludźmi.

cover

 pan-raczy-zartowac-panie-feynman-b-iext43247841